Przyrządzić biszkopt według dowolnego, sprawdzonego przepisu.
Przecier jabłkowy:
1 kg jabłek antonówek
½ szklanki wody
cukier do smaku
1 opakowanie galaretki cytrynowej albo pomarańczowej
Pokroić jabłka w kostkę, wcześniej je obierając. Wrzucić do garnuszka. Gdy jabłka się rozmażą wyłączyć ogień i wsypać galaretkę.
Wymieszać, wyłożyć na biszkopt i postawić w chłodnym miejscu do zastygnięcia.
Masa:
1 masło
25 dag cukru pudru
3 łyżki gotowanego gorącego mleka lub 3 łyżki śmietany
Wszystko razem utrzeć i posmarować po zastygniętych jabłkach
Polędwiczki marynujemy w ulubionych ziołach i przyprawach. Zaczynamy smażyć paprykę pokrojoną w paski, najlepiej w różnych kolorach - do momentu, aż skórka zacznie się przypalać i oddzielać. Dorzucamy suszone pomidory i plastry cukinii. Na sam koniec wrzucamy mięso i podsmażamy wszystko razem, aż potrawa przejdzie smakiem.
Banalne, nie?
Kiedyś nawet taki obiad stanowił dla mnie wyzwanie!
:)
*
Wspominałam coś o szarlotce?
Moi Rodzice przepadają za szarlotką królewską, którą jeszcze cztery lata temu z lubością pałaszowałam. Doskonale pamiętam studenckie - nie tak dawne czasy - kiedy Mama przywoziła mi to ciasto do Rzeszowa i zajadałam się nim ze współlokatorką. Wiele się zmieniło od tamtego czasu...
*
... ale na kawę z pianką zawsze jest pora!
... i na różowe winogrona, które podobno są zdrowsze od zielonych. Wiedzieliście?
*
... a jutro rano bierzcie talerzyki w dłoń i wpadajcie na królewską szarlotkę!
Czyli jak nie zwariować, jeśli jest się perfekcyjnym pracownikiem i szlag człowieka trafia na myśl o liczbie dni wolnych od pracy większej niż... dwa.
Kiedyś wydawało mi się absurdem to, że można się nudzić. W ogóle, kiedykolwiek. I prawdę mówiąc do dzisiaj nie umiem się nudzić, bo nudą nazywam odpoczynek, a odpoczynek nudny nie jest. Ale schemat dnia, utarte rytuały codzienności dają - przynajmniej mnie - ryzy, w których się dyscyplinuję i przy nich trwam. Niestety - bądź stety - dyscyplinę przenoszę na dni wolne. A jednak tę swoją dyscyplinę uważam za lepszą od rozlazłej nerwowości, która każe człowiekowi bez przerwy coś robić, tworzyć, wymyślać... żeby pozornie być 'w ruchu'. Człowiek dostaje kręćka na urlopie i nawet lista zadań do zrobienia, która układana była z myślą "jak będę miał wolne, to się tym zajmę", znacznie traci na atrakcyjności, jeśli znajduje się nagle czas do jej wykonania.
Można wypić kilka kaw więcej. Kilka kaw więcej w spokoju, szczególnie niskociśnieniowiec - taki jak ja - może jej pić do woli. Można coś upiec, np. kolejną szarlotkę, żeby inni domownicy, którzy za nią przepadają mogli zająć czymś czas i ręce w trakcie urlopu.
Można bawić się w obiady i picować każdy plasterek cukinii obsmażając go równiutko z każdej strony i zastanawiać się, czy nie postawić także na sztorc.
Można się pozachwycać prezentem. Kubkiem z Hello Kitty ♥
I zjeść czekoladkę!
Pilnując w międzyczasie robotników, którzy remontują balkony trzeci miesiąc; mając rękę na 'politycznym' pulsie (jak dobrze, że kończą się wakacje i wreszcie coś się zacznie dziać!:) )...
Ci, którzy oglądali "Czterdziestolatka" doskonale będą pamiętać odcinek, kiedy Stefan Karwowski miał odpoczywać. I będą pamiętali, jak go nerw nosił z tego powodu...
No, tak po prawdzie, to ona wcale sekretną nie jest. Każdy wie, co można w niej znaleźć i każdy wie, gdzie lądują wszystkie smakołyki, które zostają zniesione do domu w celach wszelakich.
Znam pewnego osobnika, który natychmiast poprzekładałby pojedyncze kosteczki czekolady do innych pudełek - chcąc tym samym zapewne zaoszczędzić miejsca w szafce i wykazać się nie lada pomysłowością. Ten osobnik jednak doskonale wie, że spotkałby go wtedy mój gniew, dlatego toleruje obecność dwu-trzech kosteczek w paczce i nie śmie nawet tknąć ich małym palcem. Nie ma to oczywiście nic wspólnego z moją paranoiczną potrzebą odróżniania marki danej czekolady, bo - chociaż po smaku może byłoby trudno... - to jednak po kształcie kostki bez trudu odgadłabym jej rodzaj.
A na dworze jesienne poranki, ciemniejsze popołudnia. Drzewa w lesie nie biją już tak kolorem zielonym po oczach, nad torami unosi się lekka mgiełka i jedyne, czego mi brakuje, to... włączenia ogrzewania w domu! :)
Wracam do porządków, w tle słuchając wystąpienia premiera.
Kolejna trochę kulinarna notka, przynajmniej póki co zanudzę Was jeszcze tymi dwoma propozycjami.
Może duszone udka z pieczarkami i podsmażaną marchewką, a do tego lekko przyrumieniona cukinia skroplona zdrowym olejem... Cukinia została wcześniej ostudzona i odsączana na papierowym ręczniku. Jako sprawdzony i prozdrowotny dodatek polecam Wam kopalnię składników odżywczych, czyli olej lniany. Po więcej informacji, ciekawostek i - wreszcie! - po sam olej, możecie wskoczyć na tę stronę: Złotopolskie.pl.
... a na deser może szarlotkę?
Jak wiadomo - jestem zagorzałym przeciwnikiem tego ciasta pozostając jednocześnie jedną z największych fanek ciasta kruchego, które w zasadzie mogłabym jeść bez żadnych dodatków.
Składniki:
4-5 dużych jabłek
3 szklanki mąki
1 łyżka octu
paczuszka proszku do pieczenia
4 żółtka
1 szklanka cukru pudru
kostka margaryny
Przygotowanie:
Przesiać mąkę z proszkiem do pieczenia, cukrem, dodać poszatkowane masło i całość jeszcze raz dokładnie i szybko posiekać. Dodać cztery żółtka, owinąć ciasto ciasno folią spożywczą i na kilka godzin umieścić w lodówce albo na ok. godzinę w zamrażarce.
W międzyczasie podsmażyć pokrojone w kostkę jabłka i poddusić je na wolnym ogniu z cynamonem.
Białka ubić na sztywną pianę.
Wcześniej schłodzone w lodówce ciasto ścieramy na tarce na blachę. Wykładamy podduszone jabłka, delikatnie przenosimy na nie pianę z białek i całość posypujemy trzecią częścią ciasta, również ścieraną na tarce.
Pieczemy około godzinę w temp. 180 st. C.
*
Stałym Bywalcom dziękuję za odwiedziny, nowych Czytelników serdecznie witam i miło mi, że tu wpadliście:)
Nie, nie zrobiłam tego ciasta samodzielnie.
Nie, nie odczuwam potrzeby zgłębiania tajemnych przepisów na idealne domowe ciasto francuskie.
Kupując gotowy rulonik można wyczarować równie smaczną słodką przekąskę. Wystarczy przed włożeniem do piekanika pociąć ciasto na prostokąty, uraczyć każdy z nich łyżeczką ulubionej konfitury i zwinąć w rogalik, warto też posmarować surowe jeszcze ciasteczka rozbitym jajkiem, są wtedy takie rumiane i chrrrrupiące! :)
Zapraszając również do odwiedzania mojego bloga na dniach, skrobnę wtedy nieco więcej oraz do zapoznania się z naprawdę fajną ofertą sklepu rossi, którego reklama widnieje po lewej stronie. Dla fanów i uzależnionych od kupowania wyposażenia domowo-kuchennego to powinien być raj na ziemi:)